wtorek, 7 stycznia 2014

7 stycznia

Dzisiaj nie poszłam na ostatnią lekcje. Nauczyciel wychowania fizycznego widział, że jest ze mną źle i pozwolił mi nie ćwiczyć. Przyszedł Arthur. Siedział ze mną w "składziku" i przypatrywał się mi. Dziwnie się czułam. Tak jakby ktoś mnie atakował wzrokiem.
Myślałam, że gorzej wyjdę z ocenami na półrocze, ale myliłam się. Może nie jestem tylko piątkowym uczniem, ale sądziłam, że będzie o wiele gorzej. Wracając do tematu Arthura.
Dzisiaj chłopaki znów się popisywali przed dziewczynami, dziewczyny leciały do Arthura jak mucha do lepu, ale on na nie nie zwracał uwagi. Siedział obok mnie i co chwile poruszał ręką tak jakby chciał mnie objąć. Dziwnie się czułam, wiedziałam, że Chris stoi na przeciwko i wszystko to widzi.
Koniec ostatniej lekcji i nagle zaczęli znów mnie gnębić... Wylali na mnie cały sok, a ona chamsko się śmiała. Czułam się bezbronna, nie miałam poczucia bezpieczeństwa, nie było go obok.
Zaczęłam płakać, oni śmiali się ze mnie, a ona śmiała sztucznie i szyderczo. Ja po prostu znów opadłam z sił. Nie miałam Arthura obok, nie mogłam podbiec do niego i z całych sił rzucić się w jego silne ramiona. Oni ciągle się śmiali, a ja ciągle tam stałam. Przyszedł... Nagle poczułam lekką ulgę i zabrał mnie od nich. Poszliśmy do ciemnicy, gdzie nikt nie chodził. Chociaż był to nadal tylko korytarz, jednak było tam zawsze zimno i ciemno. Schowałam twarz w rękach i ciągle płakałam. Czułam, że kleję się od soku. A on wpatrywał się we mnie... Widziałam łzy w jego oczach, on płakał ze mną. Ale nie okazywał mi tego, płakał od wewnątrz. Siedziałam dalej, wpatrywałam się w ciemność, która pożerała korytarz. Bełkotałam pod nosem, a on ciągle mówił moje imię. W końcu usłyszałam jego równomierne bicie serca, przytulił mnie... Mówiłam mu, że od soku będzie cały klejący, a on ciągle mi powtarzał "Będę się kleić do ciebie i przez to nie zostawię cię w żadnej złej sytuacji". Nadal mam te słowa w głowie.
Ja tam wróciłam znów, a oni dalej tam stali. Kiedy Caroline zobaczyła mnie w towarzystwie Arthura to nagle zamilkła, spokorniała. Zaczęła skakać w okół niego i wygadywać głupoty, że to ja ją prowokowałam. A on nawet jej nie słuchał. Wtedy spojrzał na mnie po raz kolejny (to chyba był jakiś tysięczny raz) i podszedł do mnie. Zauważył, że w moich oczach były znów łzy. Poczułam tylko silne ramiona, ciepło drugiej osoby i ten równomierny oddech, i ten zapach delikatnych perfum. Carolina miała ogień w oczach, a ja pierwszy raz od tylu lat poczułam, że mam nad nią władzę.
Czułam satysfakcję, uczucie i co najważniejsze - jego. Ale to szybko zniknęło...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz